3. Pierwszy przewodniczący związku zawodowego „Solidarność”. Wczoraj i dzis 4 ksiazka nauczyciela został opublikowany przez ABS w dniu 2021-02-26. Przeczytaj wersję flipbooka Wczoraj i dzis 4 ksiazka nauczyciela. Pobierz wszystkie strony 1-50 w AnyFlip. Agnieszka Radwańska choć już od ładnych kilku lat nie gra zawodowo w tenisa, to wciąż pozostaje niezwykle popularna wśród polskich kibiców. Dziś Isia poświęca się głównie rodzinie. Najlepszym ambasadorem naszego kraju wśród polskich sportowców jest Agnieszka Radwańska. o 09:20 » Radwańska najlepiej reklamuje Polskę zagranicą. Fast Money. Wimbledonu 2013 - Agnieszki Radwańskiej & Yvonne Meusburger swoim pojedynkiem na korcie dostarczą nam niezłych wrażeń. Na razie jednak te sportowe odkładamy na bok i skupiamy się na doznaniach wzrokowych! Agnieszka Radwańska kiedyś i dziś - mocno się zmieniła!? Wimbledonu 2013-Agnieszki Radwańskiej & Yvonne Meusburgerswoim pojedynkiem na korcie dostarczą nam niezłych wrażeń. Na razie jednak te sportowe odkładamy na bok i skupiamy się na doznaniach wzrokowych!Agnieszka Radwańskakiedyś i dziś - mocno się zmieniła!? Agnieszka Radwańskaposzła na imprezę dla uczestnikówWimbledonu 2013. Tenisistka miała na sobie małą czarną, a do tego pięknie wystylizowane blond włosy. Zdjęcie Agnieszki Radwańskiej w tak sexy odsłonie pojawiło się na jej Facebooku. Byliśmy pod wrażeniem! Wy chyba też? ;] Postanowiliśmy pokusić się o małe porównanie -Agnieszka Radwańska- kiedyś i dziś. Mocno się zmieniła? Zapraszamy do naszej galerii - oceńcie sami! I przy okazji przypominamy: już dziś [ pierwszy mecz w ramach turniejuWimbledon 2013-wynikzaważy o przyszłościAgnieszki Radwańskiejw zawodach. Trzymamy zatem kciuki! Agnieszka Radwańska już od kilku lat jest wierna jednej marce. W czasach sportowej kariery na korcie, Krakowianka miała kontrakt z Lexusem i jeździła autami japońskiej marki. Dziś porusza się samochodem rodem z Zuffenhausen, który jest znacznie szybszy i droższy, niż jej dawne "służbowe" auta. To czerwone Porsche Panamera Turbo, które ma 550 KM i imponujące osiągi. W parze z nimi idzie cena, która dla przeciętnego kierowcy może się wydawać iście kosmiczna! Porsche Agnieszki Radwańskiej ma 550 KM Ten model jest piekielnie mocnym, 4-drzwiowym coupe, które pozwala jej podróżować z Krakowa do Warszawy w komforcie. Podwójnie doładowane V8 z pewnością ma spory apetyt na paliwo, ale jego uzupełnienie to kwestia kilku minut. W elektrycznym Taycanie, dalsze podróże nie wyglądałyby tak kolorowo. Długie na 5 metrów auto, przyspiesza od 0 do 100 km/h w ciągu 3,8 s (z pakietem Sport Chrono w 3,6 s), a prędkość maksymalna wynosi 306 km/h. Ile paliwa zużywa taka Panamera z 8-cylindrowym motorem? Porsche w danych fabrycznych obiecuje w cyklu miejskim spalanie niecałych 13 l/100 km, w pozamiejskim 7,3 litra, a średnio 9,4 l/100 km, przy emisji CO2 212-214 g/km. Panamera Turbo jeździ jak pojazd sportowy i jest przy okazji bardzo praktycznym środkiem transportu. Spore rozmiary nie przeszkadzają w wygodnym poruszaniu się po mieście. Auto ma zawieszenie pneumatyczne, skrętną tylną oś ułatwiającą parkowanie czy elektroniczny system zarządzania podwoziem – 4D Chassis Control. Wygodę i bezpieczeństwo jazdy podnosi pokaźna liczba systemów wspomagających kierowcę. Bagażnik o pojemności 495 l (1304 l po złożeniu oparć w tylnym przedziale) pozwoli przewieźć sporo bagaży i sprzęt sportowy. Jak na auto najwyższej klasy przystało, w wyposażeniu może pojawić się masa udogodnień, takich jak: podgrzewane i wentylowane fotele z masażem, nastrojowe oświetlenie, czterostrefowa klimatyzacja automatyczna, rozbudowany system multimedialny, bezprzewodowa łączność z internetem czy nagłośnienie wnętrza firmy Burmester, które jest uważane za jedno z najlepszych, dostępnych w seryjnych autach. Cena nowej Panamery Turbo wynosiła w momencie zakupu około 750 tysięcy złotych. Dziś, inflacja, która daje się we znaki na rynku aut, winduje ceny kilkuletnich, używanych egzemplarzy do poziomu 500-600 tysięcy złotych! Sonda Kto jest najwybitniejszą polską tenisistką w historii? Iga Świątek czy Agnieszka Radwańska? Iga Świątek Agnieszka Radwańska Po 103 latach od założenia Polskiego Komitetu Olimpijskiego zebraliśmy się w tym samym miejscu – w Hotelu Francuskim w Krakowie. Wówczas kilku polskich arystokratów i wojskowych z księciem Stefanem Lubomirskim na czele, powołało ruch olimpijski w kraju, w którym toczyła się walka o granice. Biliśmy się z Rosją Sowiecką na wschodzie, a z Niemcami (pierwsze Powstanie Śląskie) na zachodzie. Rok później zagrożenie utraty naszej niepodległości w wyniku sowieckiej kontrofensywy było tak wielkie, że polscy sportowcy nie pojechali na Igrzyska Olimpijskie w Antwerpii, choć było to 1919 roku założycieli przyszłego PKOI było ośmiu. W to sobotnie popołudnie było nas parudziesięciu z prezydentem RP Andrzejem Dudą, prezydentem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Niemcem Thomasem Bachem (mistrz olimpijski we florecie drużynowo - Montreal 1976) i prezesem PKOI Andrzejem Kraśnickim, ale też współczesnymi mistrzami lub medalistami olimpijskimi, jak Robert Korzeniowski (4 złota w chodzie sportowym), Maja Włoszczowska (2 srebra w kolarstwie górskim) oraz Adamem Krzesińskim (srebro i brąz w szermierce). Od tego weekendu w historycznym Hotelu Francuskim jest Klub Olimpijski – a nie tylko tablica na jego ścianie upamiętniająca powstanie PKOI. Nie wątpię, że ten dzień przejdzie do historii polskiego sportu. Kiedy szef MKOI-u dziękował mi za wspieranie sportu, uznałem to za przejaw kurtuazji i dyplomacji – choć po ludzku było mi miło. Wspieranie polskiego sportu – związków sportowych, klubów, zawodów, memoriałów wynika u mnie nie z kalkulacji, ale z pasji, potrzeby serca. I tyle. Moja śp. Mama nauczyła mnie angielskiej zasady „saturation of time”, czyli wysycenia czasu. I tak, gdy w zeszły weekend wracałem z Gdańska, gdzie pod moim Patronatem Honorowym odbywał się pierwszy Festiwal Filmów Piłkarskich to na zasadzie „wstąpił do piekieł, po drodze mu było” – zatrzymałem się w Toruniu, aby obejrzeć na najnowocześniejszym w Polsce stadionie żużlowym - Motoarenie imienia Mariana Rosego mecz najsilniejszej żużlowej ligi świata – polskiej Ekstraligi - między Apatorem Toruń a Stalą Gorzów. OK, te kluby teraz nazywają się inaczej, bo mają innych już sponsorów, ale ja, jako człek staroświecki będę wymieniał nazwy, które zna każdy kibic speedwaya w naszym kraju. Teraz korzystając z uroczystości PKOI w Krakowie, podskoczyłem do TAURON Areny, gdzie oklaskiwałem Agnieszkę Radwańska i Igę Świątek, a także gościa specjalnego – słynnego napastnika AC Milan, triumfatora Ligi Mistrzów - Andrija Szewczenkę. Tak to się dziwnie plecie w tym sportowo-politycznym świecie („człowiek nawet nie czuje, jak mu się rymuje”), że dziś Szewczenko jest odbierany jako jeden z symboli oporu naszego wschodniego sąsiada wobec Rosji, a jesienią zeszłego roku, gdy kierowana przez niego reprezentacja Ukrainy nie awansowała bezpośrednio do mistrzostw świata w Katarze, były gwiazdor Serie A był ostro atakowany przez rodzimych dziennikarzy, ale też kibiców, że nie mówi po ukraińsku tylko po rosyjsku. Teraz krytycy jakoś się pochowali. Z Szewczenką wiążą się dwie historie z mojego życia. Pierwsza, czysto piłkarska to fakt, że w Manchesterze oglądałem finał Ligi Mistrzów między dwoma włoskimi klubami AC Milan i Juventusu, gdzie Szewczenko strzelił karnego decydującego o wygraniu LM przez jego – a w zasadzie premiera Silvio Berlusconiego! – klub. Druga jest osobliwa, bo ociera się o moce nadprzyrodzone i świat dziwów. Mniej więcej siedem lat temu, jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego odpowiedzialny za kontakty z krajami takimi jak: Ukraina, Białoruś, Mołdawia, Gruzja, Armenia i Azerbejdżan przyjąłem gości z Kijowa – przedstawicieli agencji zajmującej się atomistyką. Znając moje sportowe upodobania, sprezentowali mi obraz – kolaż, którego głównym bohaterem był właśnie… Andrij Szewczenko. Obraz był trochę za duży, jak na moje biuro i wisiał tam krótko – ostatecznie umieściłem go na ścianie mojego brukselskiego mieszkania. Wisiał tam spokojnie szereg lat i nagle, gdzieś tak w połowie lutego, ni stąd, ni zowąd, bez żadnych powodów zewnętrznych… spadł z tej ściany. Podniosłem, naprawiłem ramę i znów powiesiłem. Nie wiedziałem, że był to znak. Po paru dniach nastąpiła agresja Rosji na Ukrainę! W grodzie Kraka wpadłem jeszcze na stadion Cracovii na mecz z Koroną Kielce, pogawędziłem z profesorem Januszem Filipiakiem, właścicielem COMARCH-u. „Pasy” wygrały 2:0 i już szykują się na Legię, która wystartowała lepiej niż Lech, ale zdecydowanie gorzej niż Cracovia. A mnie się przypomniało powiedzenie Jean-Paul Sartre’a: „W piłce nożnej wszystko komplikuje obecność przeciwnej drużyny”.Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera

agnieszka radwańska kiedyś i dziś